Wszyscy powtarzają, że
gry drożeją, a ja sobie myślę, że przecież „kartridż” do Pegasusa na targu
można było dostać najtaniej za 10 zł. Na dodatek był on jak kot w worku, bo
zdarzało się, że znacznie odbiegał zawartością od tego, co przedstawiała okładkowa
naklejka. Przy odrobinie szczęścia, jak się trafiło na dobrego handlarza, to
chociaż pozwolił wymienić. A zmierzam do tego, że w moje ręce wpadła ostatnio
gra o podejrzanym tytule „Kivi, Toilet and Shotgun” i jeszcze bardziej nieprzystępnym
podtytule „Because shit happens”, czyli gra za 0,99€ i gdybym miał ją w tamtych
czasach, to pewnie zagrywałbym się jak głupi.
Wprowadzenia fabularnego
brak, po kliknięciu New Game lądujemy prosto w grze. Na Steamie, w materiałach
jest chociaż komiksowy obrazek, który informuje nas, że Kivi to imię naszego
bohatera, który inteligencją nie grzeszy, co łatwo wyczytać w jego oczach. Na
szczęście ma inne talenty, dobrze strzela i całkiem nieźle jeździ, dzięki czemu
ciągle udaje mu się przeżyć na pustkowiach. Nie da się uniknąć skojarzeń z Mad
Maxem, ale jeśli ktoś liczy na tego typu klimat, to będzie rozczarowany.
Gdy już zasiądziemy za kierownicą, to pierwsze z czym przyjdzie nam się zderzyć
będzie sterowanie, które z początku może irytować. Nasza gablota lubi wpaść w
poślizg, szczególnie przy większej prędkości, którą możemy uzyskać dzięki
użyciu NITRO. Jedna ręka odpowiada za prowadzenie, druga ląduje na myszce i
operuje bronią. I tak mkniemy sobie prostą drogą na północ ode wsi dode wsi,
jak śpiewał Janerka.
Po drodze oczywiście
będziemy musieli walczyć o przetrwanie. W praktyce wygląda to tak, że przez
kilkaset metrów po wyjeździe z wioski, będziemy atakowani przez wrogie
samochody. Czego od nas chcą? Cholera wie, pewnie złomu i benzyny. Gdy się z
nimi uporamy, to później przyjdzie nam już tylko przedrzeć się przez
zabarykadowane posterunki bandytów, lubujących się w ćwiekach, łańcuchach i
irokezach. Tych najskuteczniej jest rozjeżdżać popychając skrzynki, którymi
blokują drogę. Jest to lekko dziwne, ale bandyci zadają więcej obrażeń niż
pojazdy, więc najlepiej unikać bezpośredniego kontaktu.
Co kilkaset metrów
natkniemy się na wioskę, składającą się z czterech zawsze z takich samych
zabudowań - check pointu, marketu, zbrojowni i sklepu samochodowego. Zanim
jednak będziemy mogli skorzystać z tych dobrodziejstw, trzeba zmierzyć się z
bossem (może to zbyt mocne słowo). Potem możemy uzupełnić zapasy, ulepszyć
naszą maszynę lub zainwestować w lepszy pancerz czy broń. Jeśli wydamy już wszystko,
możemy ruszać w dalszą trasę. Oczywiście kasa wypada z pokonanych przeciwników
lub znalezionych po drodze skrzynek.
Nie da się ukryć, że gra
sprawia wrażenie nie do końca przetestowanej. Często zdarzą się momenty mocno
losowe. Jeśli z któregoś z przeciwników nie wypadnie nam benzyna, możemy nie
dojechać do kolejnej wioski, co kończy grę. Zielone skrzynki z bonusami również
pojawiają się losowo, na ogół nie wtedy, kiedy trzeba. Kilka razy zdarzyło mi
się, że gra wywaliła błąd i wyrzucała do windowsa. W jednej z rozgrywek mogłem
na pełnej prędkości gnać aż do pustego baku, bo oprócz kilku przeciwników gra
nie wyświetliła nic więcej. W kwestii podstawowej solidności jest sporo
rozczarowań.
Myślę, że nawet po takiej
jednostronicowej recenzji wszystko jest widoczne jak na dłoni. A czy chcesz
wydać to jedno euro na grę, która przywodzi na myśl poprzednią epokę, to już
tylko Twoja sprawa. To kwestia czasu zanim trafi do bundla lub będzie gdzieś
rzucona do wzięcia za darmo. Może byłoby lepiej gdyby twórcy dodali więcej
brudnego humoru, także poza tytułem gry. Poza nim podczas gry nie uśmiechnąłem
się ani razu.
Grę do recenzji udostępnił wydawca, dziękuję
Grę do recenzji udostępnił wydawca, dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz