środa, 16 kwietnia 2014

Niezapomniania Klasyka - TZAR: Ciężar Korony

Dziś pierwszy wpis z cyklu Niezapomnianej Klasyki, w którym będę wymiatać spod dywanu starsze produkcje. Być może  lata świetności mają już za sobą, ale z różnych przyczyn na stałe wryły się w pamięć, myślę, że nie tylko moją. Mój pierwszy wybór będzie sentymentalny - pierwsza gra (demo z płytki CLICK!) zainstalowana na pierwszym pececie, marzec 2000. TZAR: Ciężar Korony po kilkunastu latach znów zawitał na moim pulpicie, przywołując miłe wspomnienia i łezkę w oku,  magia pierwszych razów.

Właśnie zdałem sobie sprawę, że od premiery minęło już czternaście lat. Dużej części obecnych graczy nie było wtedy na świecie, ale mimo wszystko gra ciągle prezentuje się nieźle. Czym wtedy urzekał TZAR? Pierwsza ekscytacja nastąpiła po ujrzeniu poniższego ekranu ładowania:

                                                                                  
I już wiedziałem, że w tej grze magii nie zabraknie. Zanim jednak przejdziemy do smoków, golemów  i latających dywanów, skupmy się na rzeczach bardziej przyjemnych. Realia gry osadzone są w czasach i klimacie średniowiecznym  (śmiem twierdzić, że smoki wtedy  istniały, no bo co by robili rycerze?). Do wyboru mamy trzy rasy: Europejczycy, Azjaci i Arabowie. Rasy są zróżnicowanie zarówno pod względem jednostek, specyficznej architektury i strategii gospodarowania królestwem. Aczkolwiek główny schemat pozostawał bez zmian – „produkcja” chłopów, pozyskiwanie surowców, opracowywanie technologii, zapewnienie obrony i prowadzenie wojen.
Tak, śmiało możemy powiedzieć o wojnach, ponieważ limit jednostek jest spory, a koszty produkcji małe, więc trup ściele się gęsto, nawet wtedy, gdy walczymy przeciwko komputerowi, który często woli przepuszczać ataki małymi grupkami niż szturmować pełną siłą. Duże mapy pełne przeszkód terenowych sprawiały, że jednostki często gubiły szyk wśród lasów czy grobli. Do tego dochodzą jednostki konne i maszyny oblężnicze o różnej prędkości poruszania się. Podczas starć w pierwszej kolejności należało bronić leczących kapłanów i magów, którzy pomimo niskiej wytrzymałości potrafili przy pomocy czarów zmienić przebieg bitwy. W wolnych od siania zagłady chwilach mogli natomiast produkować specjalne, a zarazem najpotężniejsze jednostki magiczne. Jak nakazuje tradycja rts-ów, jednostki mogą zbierać doświadczenie, a także porozrzucane na mapie przedmioty podnoszące jej statystyki. Mi osobiście sporą frajdę sprawiało tworzenie jednej silnej jednostki i śledzenie jej poczynań podczas walki, w której przeciwnicy padali niczym ścinani Zerwikapturem.
Fabuła kampanii może nie jest porywająca, ale spełnia warunki gatunku. Walka dobra ze złem od zawsze jest numerem jeden.  Nie będę streszczał fabuły, ponieważ w internetach pełno jest recenzji z czasów świetności gry, a i tak najlepiej poznać ją na własną rękę. Dodam, że gra cieszyła się, a w pewnych kręgach ciągle cieszy się takim zainteresowaniem, że powstało mnóstwo fanowskich scenariuszy i całych kampanii. Przyczynił się do tego dość rozbudowany edytor, z którym każdy spokojnie da sobie radę, wystarczy odrobina kreatywności. Kolejnym dowodem na popularność TZAR-a w naszym kraju mogą być nieoficjalne turnieje, w których o chwałę i honor rywalizowali najwięksi wyjadacze.


Mimo upływu lat grafika też nie odstrasza i nie przeszkadza w rozgrywce. Budynki i jednostki wyglądają schludnie, animacje z przymrużeniem oka można uznać za urokliwie. Wiele osób jako wadę wymienia ścieżkę dźwiękową. Absolutnie się z tym nie zgadzam i uważam, że soundtrack jest mocną stroną tej produkcji i jedynym z elementów, które wpłynęły na jej sukces.

I choć wierni fani w snach marzą o kontynuacji tytułu, to póki co nic tego nie zapowiada. Bułgarskie Haemimont Games najwidoczniej nie jest obecnie zainteresowane kontynuacją swojej pierwszej produkcji. Pozostaje nam czekać na to, co przyniesie, hucznie zapowiadane przez nich Tropico 5. TZAR to strategia w starym stylu, którego obecnie się nie praktykuje, a szkoda. Myślę, że wielu graczy ma podobnie jak ja, czasem ogarnia ich tęsknota za tym gatunkiem, po czym wyjmują z szuflady zakurzoną i już lekko sfatygowaną płytkę z WarCraft-em II, Age of Empires II czy tak jak ja dzisiaj - TZAR-em.



2 komentarze:

  1. Ooooo pamietam tego Tzara z Clicka!!! U was w pokoju chyba nawet plakat wisial czy sie myle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plakat albo prowizoryczna naklejka na drzwiach, sam już dobrze nie pamiętam. W każdym bądź razie zagrywaliśmy się wtedy w Warcrafta III a to już lekko pachnie herezją:)

      Usuń