niedziela, 17 stycznia 2016

Tempest - Na pierwszy rzut oka

Kiedy rum zaszumi w głowie, cały świat nabiera treści. Wtedy człowiek chętnie słucha morskich opowieści. Hej, ha! Kolejkę nalej! Hej, ha! Kielichy wnieśmy! To zrobi doskonale morskim opowieściom. W tym iście marynarskim stylu zaczniemy opowieść o Tempest, czyli grze w której przyjdzie nam się wcielić w kapitana okrętu i ruszyć na podbój mórz i oceanów, a i nie jednemu krakenowi spojrzymy prosto w oko. Do abordażu kamraci!

Łajba to jest morski statek, sztorm to wiatr, co dmucha z gestem, cierpi kraj na niedostatek morskich opowieści

Na wstępie zaznaczmy, że obecnie Tempest znajduje się w fazie early access. I chociaż twórców czeka jeszcze dużo pracy (mam nadzieję, że myślą podobnie), to niech ich szkorbut weźmie jeśli nie doczekamy się finalnej wersji.


Pierwszą rzeczą, która powinna się pojawić jest konkretny samouczek, ponieważ póki co po starcie zostajemy rzuceni od razu na głęboką wodę. Gdzieniegdzie pojawiają się tylko krótkie ramki informacyjne, z których niewiele wynika. Co gorsze będą nam one wyskakiwać, dopóki nie odhaczymy tego w opcjach. Nie tak to powinno wyglądać, a krótkie wprowadzenie z fabularnym tłem rozwiązałoby ten problem, bo koniec końców rozgrywka nie jest skomplikowana. Główny wątek fabularny też nie jest wystarczająco zaznaczony, ale jeśli intuicja mnie nie myli to skupia się on na potworach, które sieją postrach wśród fal. Niestety wraz z aktualizacjami mój postęp został zresetowany chyba trzykrotnie, więc pomimo spędzenia w Tempest około 10h dalej bujam się podstawową łajbą. Inne zadania, które napotkałem to między innymi rozwikłania zagadki „latającego holendra”, statku, którego nie da się nawet drasnąć czy rozwiązanie problemu członka załogi dotkniętego urokiem syrenich pieśni. Oczywiście chciałoby się, żeby zadań było jeszcze więcej, bo zdarzają się sytuacje, w których nie mamy żadnego aktywnego celu, co wywołuje lekką dezorientację. W grze nie brakuje elementów fantastycznych, które fajnie wpasowują się w całokształt. Bo któż wie, co czai się na dnie ocenu?


Pływał raz marynarz, który żywił się wyłącznie pieprzem, sypał pieprz do konfitury i do zupy mlecznej

Sama rozgrywka toczy się na trzech płaszczyznach. Pierwsza to ekran mapy świata, tutaj po prostu klikając decydujemy dokąd chcemy popłynąć. Na mapie mamy pozaznaczane miasta, forty i zadania. Oczywiście w trakcie podróży dość często przytrafią nam się zdarzenia losowe (bitwy), na ogół nie musimy brać w nich udziału, ale łupy i chwała przejdą nam wtedy koło nosa. Zawsze pozostaje możliwość użycia opcji auto-walki, ale wiadomo, że korzystniej jest brać sprawy w swoje ręce. Na screenach możecie zauważyć, że porty oznaczone są gwizdkami, ilość gwiazdek symbolizuje jak rozbudowany jest dany port. Im więcej gwiazdek, tym więcej rzeczy będziemy mogli w nim zdziałać. Przykładowo, w najmniejszych będziemy mogli tylko uzupełnić załogę i kupić kule armatnie niskiej jakości, a w największych przeprowadzić modyfikacje statku, a nawet kupić nową łajbę. W grze występuje również skromny element ekonomiczny, bo oprócz sprzedaży łupów możemy pobawić się w handlarza na prostej zasadzie - taniej kupić, drożej sprzedać.


Był na "Lwowie" młodszy majtek, Czort, Rasputin, bestia taka, że sam kręcił kabestanem i to bez handszpaka

Drugą płaszczyzną jest port. To właśnie tutaj robimy wszystko, co związane ze statkiem i załogą. Dokonujemy ulepszeń i personalizacji. Tak, da się zmieniać poszczególne elementy naszego okrętu. Aktualnie  nie ma tego za dużo, ale mam nadzieję, że to się zmieni i już niedługo będzie można „dłubać” przy własnej „Santa Marii” do woli. Gdy postawi już żagle, nadchodzi czas na zwerbowanie załogi. Tutaj pojawia się drobny element rpg, gdyż za wygrane bitwy otrzymujemy punkty doświadczenia, dzięki którym możemy awansować członków załogi. Maksymalnie mogą zdobyć 5 poziomów, ale dość często giną podczas bitew, więc później mamy do wyboru zatrudnić „majtka” i samodzielnie go wyszkolić lub nająć już doświadczonego, ale jeszcze bez drewnianej nogi, specjalistę. Oprócz bezimiennego mięsa armatniego na pokładzie znajdują się też jednostki dowodzące, które dołączają do naszej drużyny wraz z postępem fabularnym. Mają one nawet swoje statystki i krótką notkę w stylu „o mnie”.  Jednak nawet najbardziej waleczni korsarze polegną, gdy odpowiednio ich nie uzbroimy. Mówimy tutaj o działach, żaglach, pistoletach, lunecie, burtach i artefaktach, dzięki którym zdobędziemy zdolności specjalne. W moim wypadku było to przywoływanie krakenich macek, które oplatając statek przeciwnika zadawały obrażenia i unieruchamiały go na krótki czas. Duże znaczenie podczas walki ma też rodzaj kul na jaki się zdecydujemy, ponieważ w zależności od rodzaju możemy niszczyć statek, załogę lub żagle. Najdroższa i najbardziej wykwintna amunicja jest delikatnie tchnięta magią, co pozwala na wywołanie dodatkowych efektów.


Jak pod Helem raz dmuchnęło, żagle zdarła moc nadludzka, patrzę - w koję mi przywiało nagą babę z Pucka

Przejdźmy zatem do ostatniego i najbardziej widowiskowego punktu gry, czyli bitew morskich. Muszę powiedzieć, że jest naprawdę nieźle. Bitwy są ciekawe i niejednokrotnie trzeba się wykazać koordynacją, żeby wypuścić salwę, a jednocześnie pozostać poza zasięgiem wroga. Strzelać możemy z dwóch burt, a w zależności od tego z jaką mocą chcemy trafić, tak długo będzie trwało przygotowanie do oddania salwy. Ponadto, żeby rozpocząć proces przygotowania, okręt wroga musi znajdować się w naszym zasięgu. Ten uzależniony jest od tego z jaką siłą chcemy uderzyć. Im większa, tym węższy będzie nasz obszar zasięgu. Zdaje się, że twórcy ciągle pracują nad tym system, zaraz po premierze wystrzał następował automatycznie, teraz możemy sami decydować kiedy jest odpowiedni moment. Jeśli wybierzemy walkę w zwarciu, możemy użyć kul do ataku w załogę, a następnie dokonać abordażu. Nie będziemy walczyć z samymi statkami, są też posterunki, a nawet forty, których zdobycie wciąż wydaje mi się niemożliwe, ale może po prostu potrzebuję lepszego sprzętu. Widowiskowości pojedynkom nadaje fakt, że bierze w nich udział kilka jednostek. Jeśli czujemy się mocni, możemy nawet wpaść w środek konfliktu i zaatakować samodzielnie jego dwie strony. Jak już wspominałem, nie brakuje też morskich kreatur, które nieco odbiegają od standardów. Jak dotąd walczyłem już z lewiatanem, który cyklicznie wyskakiwał z wody celując wielką paszczą prosto w nasz statek. Krakenem, którego macki miały zasięg większy niż ja, a sam łeb stwora wyłaniał się tylko, gdy podpłynąłem dostatecznie blisko. Wielkim krabem, który jedynie wyglądał na groźnego, a po kilku seriach znikał po nim ślad. Ciekawy jestem czy będzie tego więcej i różnorodniej. Podczas walk da się zauważyć pewną niekonsekwencję, nasze kule potrafią przelatywać przez przeszkody takie jak kamienne ściany i inne statki, nie czyniąc im szkody, a dopadając celu. Łatwo też jest zblokować statek pomiędzy skałami czy wysepkami, ale tutaj akurat nie ma co się dziwić, bo o ile szkutnikiem nie jestem, to wydaje mi się, że łodzie w bieg wsteczny raczej wyposażone nie były. Po prostu trzeba uważać za sterem. Rozbawiło mnie natomiast, że miny wodne unoszące się na powierzchni, które wybuchają po napłynięciu na nie, oznaczone są czerwoną migająca diodą wyglądającą nadzwyczaj współcześnie. Może to magia?


Od Falklandu śmy płynęli, doskonale brała ryba, mogłeś wtedy wędką złapać nawet wieloryba

Jeśli chodzi o stronę wizualną to trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z grą z nurtu niezależnych, więc nie spodziewajmy się zbyt wiele. Pojawiają się fale o kątach ostrych, które nie zawsze zachowują się zgodnie z prawami natury. Porty wyglądają nieco chaotycznie przez to, że mglista kolorystyka zlewa wszystko w całość. Niemniej jednak zdarza się zobaczyć na morzu ładny krajobraz, bo jak wiadomo nie ma nic piękniejszego niż okręt pod pełnymi żaglami. Jeśli chodzi o audio, fajnie byłoby dodać trochę więcej szantów i trochę skoczniejszych utworów, bo jak wiadomo żeglarze od muzyki nie stronili.


Rudy Joe, kiedy popił, robił bardzo głupie miny, albo skakał też do wody i gonił rekiny

Podsumowując, czekam na finalną wersję, po której spodziewam się bardziej rozbudowanej zawartości, większej ilości ciekawych zadań, nowych możliwości personalizowania wyglądu, by nawet wrak zmienić w postrach mórz i oceanów i kolejnych dziwnych morskich stworów. Po prostu wszystkiego, co pozwoli mi na więcej zabawy w Tempest i przyciągnie innych graczy, bo finalna wersja ma zawierać multiplayer. 

Grę do recenzji udostępnił wydawca, dziękuję

1 komentarz:

  1. Mam pytanie bo nie moge nigdzie znalesc informacji co do misji, gdyz nie ma polskiej wersji. Chodzi o misje w wlasnym miescie, pierwsze 3 misje ogarnalem zeby ulepszyc miasto ale kolejne mi nie zalicza mozliwe ze zle robie lub jest jakis blad.

    OdpowiedzUsuń