Premiera Balrum miała mieć miejsce już jakiś czas temu, ale twórcy ze studia Balcony Team złapali lekki poślizg i otrzymaliśmy informację, że gra ukaże się dopiero w lutym. I tak trzymani byliśmi w niepewności aż do ostatniego dnia miesiąca.
Z informacji
technicznych, Balrum to gra rpg w otwartym świecie, z kamerą w rzucie
izometrycznym. Walki prowadzone są w systemie turowym, co w połączeniu z szatą
graficzną, która mi osobiście kojarzy się nieco z Arcanum sprawia, że mamy wrażenie
obcowania ze „starą szkołą”.
W cieniu drzew
Jak wcześniej przyznałem,
nie udało mi się jeszcze tytułu ukończyć, także jak wygląda fabuła w końcowej
części gry nie wiem. Z początku jednak zbyt kolorowo nie jest. Nasza przygoda
zaczyna się w małej wiosce położonej w sercu lasu. Owa wioska powstała tam
dlatego, że świat pogrążony jest w chaosie, a las daje swoim mieszkańcom
idealne schronienie. Jak się szybko okazuje, nie dlatego, że jest nadzwyczaj gęsty, a kolce
sosny skutecznie odstraszają napastników. Pośród drzew skryta jest mroczna
tajemnica, którą na skutek nieprzewidzianych wypadków wyjawią nam najstarsi
mieszkańcy. Naszym pierwszym, głównym celem będzie odnalezienie rodziny,
zaginionej w niewyjaśnionych okolicznościach, którym towarzyszył wątpliwie
upozorowany pożar. Dość szybko w naszym dzienniku pojawią się kolejne wpisy z
zadaniami takimi jak zbieranie pszczół, dostarczenie stolarzowi drewna czy
wymagające nieco większej odwagi rozprawienie się z watahą żab pod komendą ropuchy
alfa. Pomimo tego, że questy poboczne nie są zbyt skomplikowane i nie przyszło
mi jeszcze podejmować decyzji mającej dalekosiężne skutki, to kilkukrotnie
Balrum mnie zaskoczyło. I tak oto, gdy spotkałem kobietę z objawami żółtaczki,
czym prędzej udałem się w poszukiwaniu lekarstwa do alchemika. Dzięki cudownemu
gatunkowi drzewa, które niedawno odkrył (z naszą pomocą), udało mu się stworzyć
lekarstwo. Po jego podaniu kobieta zmieniła się w modliszkę i ruszyła do ataku.
A przecież nawet do niczego nie doszło?
Od gracki po claymore
Jako, że nasza postać nie
jest obarczona obowiązkiem przynależności do danej klasy, kreator opiera się na
odpowiedzi na trzy pytania, które wcale nie zamkną ścieżek rozwoju naszego
bohatera. A ten wybór nigdy nie jest łatwy i jednoznaczny, bo punktów rozwoju,
które otrzymujemy z kolejnymi poziomami
nie ma zbyt wiele, a przecież trzeba zdecydować, czy chcemy poświecić się
farmerstwu, stolarstwu czy zostać mistrzem kuchni. Oczywiście to są umiejętności
pośrednie, których zadaniem jest urozmaicić i nieco wydłużyć rozgrywkę. Te
bardziej istotne jak walka mieczem, łucznictwo czy umiejętność otwierania
zamków są dużo bardziej przydatne, gdy chcemy robić szybsze postępy w fabule.
Warto zaznaczyć, że za wypełnienie zadań otrzymujemy znacznie więcej punktów
doświadczenia niż za pokonanie przeciwnika, natomiast za zabicie
najmocniejszych potworów pokroju bossów dostaniemy symbolicznie nagrodzeni
punktem nauki. Fani spokojniejszego grania znajdą coś dla siebie, bo w Balrum
mamy możliwość wybudowania i umeblowania własnego domku w specjalnie
wyznaczonej do tego strefie. To właśnie tam możemy zająć się farmerstwem i
zdobywać materiały potrzebne nam do przyrządzenia konkretnego dania. I choć
uważam tego typu elementy za zbędne i wolę się skupić na poznawaniu kolejnych
części opowieści, to przyznam się, że mam już swoją małą chatkę nad jeziorem,
taką z kominkiem, o której skrycie marzę.
Głęboki po kostki
W pierwszym zdaniu opisu
na Steamie twórcy zapewniają nas o głębokim, taktycznym systemie walki. Ktoś
tutaj ewidentnie puścił wodze fantazji. Po przegraniu kilku godzin na normalnym
poziomie trudności, jeszcze w tą głębinę nie wpadłem i póki co się na to nie
zapowiada. Fakt, że nasz bohater umie posługiwać się łukiem, mieczem, a i od
zaklęć nie stroni, nie czyni tu czegoś nadzwyczajnego. Siłą mojej postaci jest
właśnie łuk i dopóki mam pełny kołczan, to mogę trzymać przeciwnika na dystans
dostatecznie długo. W praktyce wygląda to tak, że zaczynam walkę od wywołania krwawienia
i poprawiam fireballem. Obie te umiejętności zadają obrażenia rozłożone w
czasie, więc pozostaje mi tylko unikać zwarcia. Gdy przeciwnik podejdzie
niebezpiecznie blisko, oślepiam go, co daje mi trochę czasu na ucieczkę i tak
aż do wygranej. Każdy sposób na walkę jest dobry, jeśli jest skuteczny, ale od tak
pochwalnych słów na temat tego systemu raczej bym stronił. Nawet nasz sprzymierzeniec
w postaci psa nie za wiele tutaj zmienia, choć i dla niego twórcy przeznaczyli
specjalne umiejętności. Nie mówię oczywiście, że jest źle, ale jak to wygląda
naprawdę, bo twórcy na ogół przesadzają, starając się zrobić dobre wrażenie.
Moim zdaniem, powinni zostać tylko przy taktycznym, turowym systemie. Moją
uwagę dużo bardziej przyciągnął taki smaczek, że gdy na przykład wykończymy
sarnę przy użyciu ognistej strzały to mięso, które będziemy mogli zebrać,
będzie już upieczone. Takie drobne szczególiki lubię najbardziej.
3 ziemniaki, 1 kurze jajo, 3 marchewki i trochę
soli
W tego typu grze
oczywiście nie mogło zabraknąć craftingu. Możesz wytwarzać niemal wszystko, od
broni i pancerza, przez mikstury, po kubek kawy. Możemy korzystać z gotowych receptur,
które znajdziemy lub kupimy, ale także starać się wymyślić coś na własną rękę.
Materiały pozyskać jest raczej łatwo, bo natura hojnie obdarzyła las, w którym
przyszło nam mieszkać. Oczywistym jest, że z czym rzadszym surowcem obcujemy,
tym większych umiejętności do tego będziemy potrzebować, a jak już wspominałem,
punkty nauki nie rozpieszczają. Także nie ma co liczyć, że od razu uda nam się
wykuć miecz zagłady zła +3, który będzie już z nami do końca rozgrywki.
Kolejnym utrudnieniem jest posiadanie przez naszą postać niezwykle tajemniczej
mocy, która powoduje, że jest zdolna odczuwać głód i pragnienie. Te dwa
wskaźniki dużo szybciej spadają, jeśli pracujemy przy wyrębie i wydobyciu,
dlatego nie jest tak, że będziemy mogli skosić cały las od ręki. Problem
pragnienia nie jest aż tak trudny to rozwiązania, bo wystarczy napełnić
manierkę w najbliższej studni i to wystarcza nam na dość długo. Z pożywieniem
jest nieco gorzej, bo trzeba poświecić trochę czasu na jego zebranie czy
pieniędzy na kupno, a stan portfela na ogół bardziej przypomina koniec
miesiąca. W naszym plecaku może pojawić się larwa, która będzie podjadać nasze
zapasy, dopóki jej nie rozgnieciemy. Kolejna, zdawałoby się drobna rzecz, a
cieszy.
Szata graficzna i oprawa audio
Tak jak wspominałem na
początku, grafika jak najbardziej potęguje wrażenie, że mamy do czynienia z
oldschoolem. Ale jak mówi stare porzekadło, nie szata zdobi człowieka.
Osobiście jestem skłonny przymknąć oko na wszelkie niedogodności związane z
grafiką, jeśli wszystko byłoby minimalnie większe. Jest możliwość zrobienia
dość dużego zbliżenia przy pomocy kółka myszy, ale nie idzie to w parze z
jakością, otrzymujemy rozmytą pikselozę.
Na audio też można nieco ponarzekać, bo jest po prostu nijakie, smętne i monotonne.
Przydałoby się coś bardziej charakterystycznego.
Podsumowanie
Trzeba pamiętać, że
Balrum jest grą stworzoną przez dwuosobową ekipę, która poświeciła kilka lat, by
tytuł ujrzał światło dziennie. Jest to ich pierwsza gra, a ja mam nadzieję, że
nie ostatnia. Z przyjemnością przyjąłbym też wszelkie dodatki i usprawnienia,
które być może w przyszłości chcieliby wprowadzić do Balrum, bo przecież tak
naprawdę jeśli mechanika przypadnie wam do gustu, to gra ma w sobie duży
potencjał rozwoju. Jednak to zależy już
od twórców i od tego jak tytuł się przyjmie wśród graczy. Jeśli przeczytałeś
recenzję i odnosisz wrażenie, że tego typu produkcja przypadłaby Ci do gustu,
to raczej nie musisz się zastawiać. Osobiście, polecam.
Grę do recenzji w wersji press preview udostępnił
wydawca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz