sobota, 19 grudnia 2015

Star Nomad 2 – Recenzja

Star Nomad 2 jest przeznaczony dla graczy o konkretnych upodobaniach. Możliwości są dwie - albo się zakochasz i nawet nie zauważysz jak licznik będzie nabijał kolejne godziny, albo znienawidzisz i już po chwili zaczniesz kląć pod nosem, żałując wydanych pieniędzy. Dlatego zanim zdecydujesz się na kupno, sprawdź z czym to się je.

Droga do chwały bywa długa

Krótko mówiąc, jeśli nie lubisz tak zwanego grinding’u, to nie warto byś tracił czas na dalsze czytanie tego tekstu, bo Star Nomad 2 mógłby być encyklopedyczną definicją tego słowa. I niezależnie od tego którą ścieżkę „kariery” wybierzemy dla naszego pilota, będziemy musieli powtarzać dany schemat do momentu osiągnięcia wyznaczonych celów. Chodzi tu o zdobywanie zasobów, za które kupimy nowy statek lub ulepszymy obecny, zdobędziemy kolejny poziom lub zwiększymy reputację. No i powiedzmy otwarcie, że nie ma co liczyć na szybkie rezultaty. Po siedmiu godzinach spędzonych w grze mój statek ciągle bardziej przypomina mydelniczkę, niż maszynę siejącą postrach wśród kosmicznych piratów, bo to właśnie ścieżkę łowcy obrałem jako swoje przeznaczenie.



W Dęblinie tego nie uczą

Jak już wspominałem mamy trzy możliwości:
Kupiec, czyli statek o większej pojemności i gra na zasadzie taniej kupić, drożej sprzedać. Nabywanie produktu tam, gdzie go produkują i sprzedawanie tam, gdzie najbardziej go brakuje. Asortyment towarów jest naprawdę spory - od pożywienia i napojów energetycznych, przez broń i części, aż po bawidełka o charakterze erotycznym. W między czasie musimy uważać, by nie paść ofiarą rabieży lub kiedy przewozimy towary nielegalne, nie posądzono nas o kontrabandę, co zaskutkuje zarekwirowaniem ładunku.
Łowca, czyli swojego rodzaju ochroniarz. Naszym zdaniem jest czuwanie nad bezpieczeństwem danej strefy i ochroną jej przed atakami piratów. Zyski czerpiemy z przejętych wrogich ładunków, sprzedaży zakładników a także grandu, który otrzymamy od danej frakcji za pomoc w odparciu natarcia. Dla mnie brzmi nieco ciekawiej niż kariera kupca. Szczególnie, że podczas rozgrywki otrzymałem możliwość dołączenia do gildii handlarzy za pewną opłatą, co dało mi wgląd w aktualne ceny towarów w danym regionie. Także nic nie stoi na przeszkodzie, by pobawić się w handlem na nieco mniejszą skalę.
Pirat, czy coś dla miłośników marginesu społecznego. Na podstawie dwóch powyższych łatwo wywnioskować, czym przyjdzie nam się parać wybierając drogę banity.



Bo co to za grind bez kopania?

Oprócz tego możemy zajmować się również pozyskiwaniem surowców z asteroid, na które się natkniemy odwiedzając nieskolonizowane lokacje. Nie jest tak, że z góry narzuca nam się czym mamy się zajmować, bardziej definiuje nas to jakiego rodzaju maszynę zdecydujemy się nabyć. Wybór jest dość spory, a statystyki obszerne no i zwróćmy uwagę, że tanie rzeczy to nie są, więc zanim stać nas będzie na coś godnego uwagi, sporo lat świetlnych upłynie. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, bo oprócz waluty będziemy potrzebowali dodatkowych surowców (Gravonit, Elypsium) i odpowiednio wysokiej reputacji. A później jeszcze trzeba to wyposażyć w broń i moduły, także zawsze jest na co odkładać zasoby, a przecież dochodzą jeszcze bieżące wydatki jak naprawa i amunicja. Wraz ze wzrostem sławy stanie przed nami możliwość powiększenia naszego zespołu o nowych członków, co pozwoli nam na działanie w większej skali. Od czasu do czasu spotkamy się też z jakiś wydarzeniem, które pojawiają się losowo. I tak oto możemy zostać poproszeni o eskortę, pomoc w naprawie statku, dostarczenie wiadomości na daną planetę, ale możemy również najzwyczajniej wpaść w pułapkę. Taka mała chwila oddechu od grindu.


Zapraszam na wycieczkę po zbrojowni

Broni jest naprawdę sporo, a im większy statek, tym więcej sprzętu się na nim zmieści. Podział na trzy najważniejsze przedstawia się następująco: wieżyczki, czyli coś w stylu ataku podstawowego; rakiety, których trafienie zadaje spore obrażenia, ale  ich liczba jest ograniczona; dok na drony, które po wypuszczeniu będą nas wspierać ogniem.  Dzielą się one jeszcze ze względu na konkretne właściwości, więc jest szansa na stworzenie własnej taktyki, choć  to trochę mocne słowo w kontekście tej gry. Za każdy zdobyty poziom otrzymamy też punkty rozwoju, którymi możemy się ulepszać przy pomocy standardowego drzewka umiejętności. 



Wszyscy na stanowiska

Pierwsze kilka walk, które przyjdzie nam stoczyć będą emocjonujące, ale szybko zorientujemy się, że są dość powtarzalne, szczególnie, że żeby wskoczył nam kolejny lvl, musimy stoczyć ich więcej niż kilka. I tutaj pojawia się największy minus, który psuje zabawę i według mnie jak najszybciej powinna pojawić się łatka naprawiająca to. Rzadko kiedy przyjdzie nam wyjść z przeciwnikiem za szkolę na solówkę, pojedynki są grupowe, jednak punkty doświadczenia za zniszczenie statku wroga otrzymamy tylko, gdy zadamy ostateczne trafienie. W praktyce sprowadza się to do tego, że najbardziej opłacalne jest czekanie, by wypuścić rakietę w ostatecznym momencie, a jako że ich liczbę mamy ograniczoną, to oszczędność i zwłoka może odbić się na całym starciu. Działa to też w drugą stronę, gdy pokonaliśmy przeciwnika niemal w pojedynkę, a tu ktoś nagle robi bum, zabiera nasze złoto, punkty doświadczenia i wywołuje lawinę wulgaryzmów. Przydałyby się tu zmiany, system asyst czy coś w ten deseń, bo inaczej wychodzimy na podstępnego „sępa”, który tylko czyha, by zebrać laury. A przecież nie gramy z innymi ludźmi, więc komputerowi tym krzywdy nie robimy. Lepiej wygląda sprawa z otrzymywaniem grandu za całościowe zwycięstwo. Jeśli komputer uzna, że nie zaangażowaliśmy się dostatecznie, nie dostaniemy nagrody.


Do poprawek lakierniczych

Niektóre elementy są naprawdę źle zrobione i to bardzo rzuca się w oczy. Pomijając już słabo brzmiącą nazwę i kiepskie logo, menu startowe jest jednym z brzydszych jakie widziałem w ostatnim czasie. Podobne odczucia mam też względem niektórych grafik. Tła miast wyglądają ok, a niektóre są naprawdę klimatyczne, ale portrety awatarów bywają dramatycznie złe. Zdaję sobie sprawę, że zdeformowane ciała jakichś półcyborgów celowo mają tak wyglądać, ale to jest zwyczajnie brzydkie i długo nie mogłem zdecydować się na portret mojej postaci. Kolejną irytującą rzeczą jest brak przycisku wyjścia do menu, co skutkuje tym, że zawsze lecimy prosto do windowsa.

Jeśli dotarłeś aż do tego momentu to znaczy, że wizja ciągłego grindu cię nie przeraża i lubisz tego typu zabawę. W takim razie śmiało możesz zakupić  Star Nomad 2, a zabawy będziesz miał na wiele godzin.




Grę do recenzji udostępnił wydawca, dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz