Star Nomad 2 jest
przeznaczony dla graczy o konkretnych upodobaniach. Możliwości są dwie - albo
się zakochasz i nawet nie zauważysz jak licznik będzie nabijał kolejne godziny,
albo znienawidzisz i już po chwili zaczniesz kląć pod nosem, żałując wydanych
pieniędzy. Dlatego zanim zdecydujesz się na kupno, sprawdź z czym to się je.
Droga do chwały bywa długa
Krótko mówiąc, jeśli nie lubisz tak zwanego grinding’u, to nie warto byś tracił czas na dalsze czytanie tego tekstu, bo Star Nomad 2 mógłby być encyklopedyczną definicją tego słowa. I niezależnie od tego którą ścieżkę „kariery” wybierzemy dla naszego pilota, będziemy musieli powtarzać dany schemat do momentu osiągnięcia wyznaczonych celów. Chodzi tu o zdobywanie zasobów, za które kupimy nowy statek lub ulepszymy obecny, zdobędziemy kolejny poziom lub zwiększymy reputację. No i powiedzmy otwarcie, że nie ma co liczyć na szybkie rezultaty. Po siedmiu godzinach spędzonych w grze mój statek ciągle bardziej przypomina mydelniczkę, niż maszynę siejącą postrach wśród kosmicznych piratów, bo to właśnie ścieżkę łowcy obrałem jako swoje przeznaczenie.
W Dęblinie tego nie uczą
Jak już wspominałem mamy trzy możliwości:
Kupiec, czyli statek o większej
pojemności i gra na zasadzie taniej kupić, drożej sprzedać. Nabywanie produktu
tam, gdzie go produkują i sprzedawanie tam, gdzie najbardziej go brakuje.
Asortyment towarów jest naprawdę spory - od pożywienia i napojów energetycznych,
przez broń i części, aż po bawidełka o charakterze erotycznym. W między czasie
musimy uważać, by nie paść ofiarą rabieży lub kiedy przewozimy towary
nielegalne, nie posądzono nas o kontrabandę, co zaskutkuje zarekwirowaniem
ładunku.
Łowca, czyli swojego rodzaju
ochroniarz. Naszym zdaniem jest czuwanie nad bezpieczeństwem danej strefy i
ochroną jej przed atakami piratów. Zyski czerpiemy z przejętych wrogich
ładunków, sprzedaży zakładników a także grandu, który otrzymamy od danej
frakcji za pomoc w odparciu natarcia. Dla mnie brzmi nieco ciekawiej niż
kariera kupca. Szczególnie, że podczas rozgrywki otrzymałem możliwość
dołączenia do gildii handlarzy za pewną opłatą, co dało mi wgląd w aktualne ceny
towarów w danym regionie. Także nic nie stoi na przeszkodzie, by pobawić się w
handlem na nieco mniejszą skalę.
Pirat, czy coś dla miłośników
marginesu społecznego. Na podstawie dwóch powyższych łatwo wywnioskować, czym
przyjdzie nam się parać wybierając drogę banity.
Bo co to za grind bez kopania?
Oprócz tego możemy
zajmować się również pozyskiwaniem surowców z asteroid, na które się natkniemy
odwiedzając nieskolonizowane lokacje. Nie jest tak, że z góry narzuca nam się
czym mamy się zajmować, bardziej definiuje nas to jakiego rodzaju maszynę
zdecydujemy się nabyć. Wybór jest dość spory, a statystyki obszerne no i zwróćmy
uwagę, że tanie rzeczy to nie są, więc zanim stać nas będzie na coś godnego
uwagi, sporo lat świetlnych upłynie. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, bo
oprócz waluty będziemy potrzebowali dodatkowych surowców (Gravonit, Elypsium) i
odpowiednio wysokiej reputacji. A później jeszcze trzeba to wyposażyć w broń i
moduły, także zawsze jest na co odkładać zasoby, a przecież dochodzą jeszcze
bieżące wydatki jak naprawa i amunicja. Wraz ze wzrostem sławy stanie przed
nami możliwość powiększenia naszego zespołu o nowych członków, co pozwoli nam
na działanie w większej skali. Od czasu do czasu spotkamy się też z jakiś
wydarzeniem, które pojawiają się losowo. I tak oto możemy zostać poproszeni o
eskortę, pomoc w naprawie statku, dostarczenie wiadomości na daną planetę, ale
możemy również najzwyczajniej wpaść w pułapkę. Taka mała chwila oddechu od
grindu.
Zapraszam na wycieczkę po zbrojowni
Broni jest naprawdę sporo,
a im większy statek, tym więcej sprzętu się na nim zmieści. Podział na trzy
najważniejsze przedstawia się następująco: wieżyczki, czyli coś w stylu ataku
podstawowego; rakiety, których trafienie zadaje spore obrażenia, ale ich liczba jest ograniczona; dok na drony,
które po wypuszczeniu będą nas wspierać ogniem. Dzielą się one jeszcze ze względu na konkretne
właściwości, więc jest szansa na stworzenie własnej taktyki, choć to trochę mocne słowo w kontekście tej gry. Za
każdy zdobyty poziom otrzymamy też punkty rozwoju, którymi możemy się ulepszać
przy pomocy standardowego drzewka umiejętności.
Wszyscy na stanowiska
Pierwsze kilka walk, które przyjdzie nam stoczyć
będą emocjonujące, ale szybko zorientujemy się, że są dość powtarzalne,
szczególnie, że żeby wskoczył nam kolejny lvl, musimy stoczyć ich więcej niż
kilka. I tutaj pojawia się największy minus, który psuje zabawę i według mnie jak
najszybciej powinna pojawić się łatka naprawiająca to. Rzadko kiedy przyjdzie
nam wyjść z przeciwnikiem za szkolę na solówkę, pojedynki są grupowe, jednak
punkty doświadczenia za zniszczenie statku wroga otrzymamy tylko, gdy zadamy
ostateczne trafienie. W praktyce sprowadza się to do tego, że najbardziej
opłacalne jest czekanie, by wypuścić rakietę w ostatecznym momencie, a jako że
ich liczbę mamy ograniczoną, to oszczędność i zwłoka może odbić się na całym
starciu. Działa to też w drugą stronę, gdy pokonaliśmy przeciwnika niemal w
pojedynkę, a tu ktoś nagle robi bum, zabiera nasze złoto, punkty doświadczenia
i wywołuje lawinę wulgaryzmów. Przydałyby się tu zmiany, system asyst czy coś w
ten deseń, bo inaczej wychodzimy na podstępnego „sępa”, który tylko czyha, by
zebrać laury. A przecież nie gramy z innymi ludźmi, więc komputerowi tym
krzywdy nie robimy. Lepiej wygląda sprawa z otrzymywaniem grandu za całościowe
zwycięstwo. Jeśli komputer uzna, że nie zaangażowaliśmy się dostatecznie, nie
dostaniemy nagrody.
Do
poprawek lakierniczych
Niektóre elementy są naprawdę źle zrobione i to
bardzo rzuca się w oczy. Pomijając już słabo brzmiącą nazwę i kiepskie logo, menu
startowe jest jednym z brzydszych jakie widziałem w ostatnim czasie. Podobne
odczucia mam też względem niektórych grafik. Tła miast wyglądają ok, a niektóre
są naprawdę klimatyczne, ale portrety awatarów bywają dramatycznie złe. Zdaję
sobie sprawę, że zdeformowane ciała jakichś półcyborgów celowo mają tak wyglądać,
ale to jest zwyczajnie brzydkie i długo nie mogłem zdecydować się na portret
mojej postaci. Kolejną irytującą rzeczą jest brak przycisku wyjścia do menu, co
skutkuje tym, że zawsze lecimy prosto do windowsa.
Jeśli dotarłeś aż do tego momentu to znaczy, że
wizja ciągłego grindu cię nie przeraża i lubisz tego typu zabawę. W takim razie
śmiało możesz zakupić Star Nomad 2, a
zabawy będziesz miał na wiele godzin.
Grę do
recenzji udostępnił wydawca, dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz