Po pierwszych
informacjach na temat Militii, byłem przekonany, że będzie to gra przekombinowana, a przyjemność płynąca
z rozgrywki będzie względem tego nieproporcjonalna. W praktyce jednak jest
kompletnie inaczej, system wprowadzania do tej strategicznej, podobnej nieco do
szachów gry jest niezwykle intuicyjny, a przejście na kolejne stopnie trudności
płynne.
Jest to gra przeznaczona dla pojedynczego gracza, a rozegranie jednej partii
zajmuje około półtorej minuty. Na szczęście, plansze generowane są losowo, co
powoduje, że grać możemy aż do znudzenia. A żeby do tego nie doszło zbyt szybko,
w grze został umieszczony system rang, który jest odzwierciedleniem naszych
umiejętności. Naturalne jest, że im wyższa ranga, tym wyższy poziom trudności,
bardziej skomplikowani przeciwnicy, a gracz musi coraz intensywniej pracować
głową. Najwyższa, oznaczona jest numerem 10, a że do naszej dyspozycji oddane
zostały dwa światy, światłości i ciemności , przewiduję, że zdominowanie obydwu
może zająć sporo czasu. A na baczności należy się trzymać ciągle, bo o ile
wbicie rangi wymaga wygraniu kilku partii pod rząd, to stracić ją bardzo łatwo
i nawet najmniejszy błąd może spowodować spadek. Nie ma możliwości zapisu czy
powtórzenia ruchu jeśli okaże się, że całkiem przypadkiem nie zauważyliśmy
łucznika gotowego do puszczenia cięciwy na drugim końcu planszy. Ta gra nie
wybacza pomyłek.
Jak widzicie na screenach, niektórzy z przeciwników mają w rogu żółtą gwiazdkę.
Są to generałowie i to właśnie ich musimy się pozbyć, żeby ukończyć dany
poziom. Reszta jest swojego rodzaju mięsem armatnim, którego zadaniem jest
utrudnianie naszych poczynań. Taktyka zabicia wszystkich po kolei się tu nie
sprawdza z dwóch powodów. Po pierwsze, po każdej turze, gdy kwadrat z podwójną
obwódką na rogach jest pusty, generuje kolejnego przeciwnika. Po drugie, na
ukończenie każdej planszy mamy określoną ilość tur. Sprawia to, że każdy ruch
powinien być przemyślany i konsekwentny.
Podobnie jak w szachach
poruszamy się po kwadratach , a każda z postaci-figur ma określoną specyfikę
ruchu i ataku. I tak oto Wojownik jest w stanie zaatakować aż trzy najbliższe
pola w pionie lub poziomie, a Paladyn, w momencie gdy po oddanym ataku ma w
najbliższym otoczeniu sojuszniczą jednostkę, dodaje jej dodatkowy ruch w tej
turze. Zdaję sobie sprawę, że słowa w tej sytuacji mogą okazać się niejasne,
dlatego zalecam udać się po głębszą analizę do pana Jacka Gmocha lub po prostu
obejrzeć jakiś trailer.
Jedyne co mnie martwi i
zastanawia, to odpowiedź na pytanie czy dla tego typu gierek jest faktycznie
miejsce na rynku PC. Do Militia nie mam żadnych zastrzeżeń, co rzecz jasna nie
czyni z niej gry doskonałej. Nie ma możliwości rozłożenia tak małej produkcji
na czynniki pierwsze, trzeba ją po prostu zaakceptować lub rzucić w odmęty.
Dlatego uważam, że gra dużo lepiej sprawdzi się na urządzeniach przenośnych. Nieco
okrojoną wersję można za darmo pobrać na Google Play. Osobiście chętnie w to
pogram dla zabicia czasu będąc poza domem, ale w wolny wieczór raczej sięgnę po
coś bardziej angażującego.
Grę do recenzji udostępnił wydawca
Grę do recenzji udostępnił wydawca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz