wtorek, 8 grudnia 2015

Militia - Recenzja


Po pierwszych informacjach na temat Militii, byłem przekonany, że będzie  to gra przekombinowana, a przyjemność płynąca z rozgrywki będzie względem tego nieproporcjonalna. W praktyce jednak jest kompletnie inaczej, system wprowadzania do tej strategicznej, podobnej nieco do szachów gry jest niezwykle intuicyjny, a przejście na kolejne stopnie trudności płynne.

Jest to gra przeznaczona dla pojedynczego gracza, a rozegranie jednej partii zajmuje około półtorej minuty. Na szczęście, plansze generowane są losowo, co powoduje, że grać możemy aż do znudzenia. A żeby do tego nie doszło zbyt szybko, w grze został umieszczony system rang, który jest odzwierciedleniem naszych umiejętności. Naturalne jest, że im wyższa ranga, tym wyższy poziom trudności, bardziej skomplikowani przeciwnicy, a gracz musi coraz intensywniej pracować głową. Najwyższa, oznaczona jest numerem 10, a że do naszej dyspozycji oddane zostały dwa światy, światłości i ciemności , przewiduję, że zdominowanie obydwu może zająć sporo czasu. A na baczności należy się trzymać ciągle, bo o ile wbicie rangi wymaga wygraniu kilku partii pod rząd, to stracić ją bardzo łatwo i nawet najmniejszy błąd może spowodować spadek. Nie ma możliwości zapisu czy powtórzenia ruchu jeśli okaże się, że całkiem przypadkiem nie zauważyliśmy łucznika gotowego do puszczenia cięciwy na drugim końcu planszy. Ta gra nie wybacza pomyłek. 


Jak widzicie na screenach, niektórzy z przeciwników mają w rogu żółtą gwiazdkę. Są to generałowie i to właśnie ich musimy się pozbyć, żeby ukończyć dany poziom. Reszta jest swojego rodzaju mięsem armatnim, którego zadaniem jest utrudnianie naszych poczynań. Taktyka zabicia wszystkich po kolei się tu nie sprawdza z dwóch powodów. Po pierwsze, po każdej turze, gdy kwadrat z podwójną obwódką na rogach jest pusty, generuje kolejnego przeciwnika. Po drugie, na ukończenie każdej planszy mamy określoną ilość tur. Sprawia to, że każdy ruch powinien być przemyślany i konsekwentny.



Podobnie jak w szachach poruszamy się po kwadratach , a każda z postaci-figur ma określoną specyfikę ruchu i ataku. I tak oto Wojownik jest w stanie zaatakować aż trzy najbliższe pola w pionie lub poziomie, a Paladyn, w momencie gdy po oddanym ataku ma w najbliższym otoczeniu sojuszniczą jednostkę, dodaje jej dodatkowy ruch w tej turze. Zdaję sobie sprawę, że słowa w tej sytuacji mogą okazać się niejasne, dlatego zalecam udać się po głębszą analizę do pana Jacka Gmocha lub po prostu obejrzeć jakiś trailer.


Jedyne co mnie martwi i zastanawia, to odpowiedź na pytanie czy dla tego typu gierek jest faktycznie miejsce na rynku PC. Do Militia nie mam żadnych zastrzeżeń, co rzecz jasna nie czyni z niej gry doskonałej. Nie ma możliwości rozłożenia tak małej produkcji na czynniki pierwsze, trzeba ją po prostu zaakceptować lub rzucić w odmęty. Dlatego uważam, że gra dużo lepiej sprawdzi się na urządzeniach przenośnych. Nieco okrojoną wersję można za darmo pobrać na Google Play. Osobiście chętnie w to pogram dla zabicia czasu będąc poza domem, ale w wolny wieczór raczej sięgnę po coś  bardziej angażującego.

Grę do recenzji udostępnił wydawca


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz