W ostatnim czasie
zdiagnozowałem u siebie pewne zboczenie, cholernie lubię gry w klimatach
dzikiego zachodu. Nigdy nie czytałem przygód Winnetou, a westerny kojarzą mi
się tylko z czarno-białymi filmami, które na antenie telewizji skutecznie
usypiały w niedzielne południa. Jednak, gdy w moje ręce wpadnie gra, której
bohater dzierży sześciościostrzałowca, wyobraźnia ożywa i żałuję, że nigdy nie
dane mi było napić się taniej whisky w salonie, gdzieś na końcu świata. Stąd
też postanowienie, że od tej pory już nie przepuszczę żadnej kowbojskiej
przygody, w związku z tym dzisiaj przyjrzymy się grze 12 is Better Than 6 od
studia Ink Stains Games.
Meksykaninie nie lubią
gringo
12 is Better Than 6
należy raczej do mniejszych produkcji, które mają tylko i wyłącznie jeden cel,
zapewnić dobrą zabawę przez kilka godzin. Próżno w niej szukać morałów, nie wpłynie
na nasz światopogląd , a po zakończeniu nie wgniecie w fotel skłaniając do
refleksji. Nie znaczy to jednak, że nie należy jej się uwaga, a wręcz
przeciwnie, świetnie wywiązuje się ze swojej roli.W grze przyjdzie nam się wcielić
w Meksykanina, takiego z ogromnym sombrero i sumiastym wąsem, który przez
większość czteroaktowej historii stara się odzyskać pamięć i odkryć między
innymi, dlaczego poszukiwany jest listem gończym. I pomimo tego, że fabuła nie
jest porywająca, to pojawiająca się gdzieniegdzie narracja lub dialog, stanowi
dobrą odskocznię od pociągania za spust. Warto dodać, że oprócz białych twarzy
ołów pakować będziemy w Indian a nawet Chińczyków, także jest jakaś
różnorodność, jeśli robi to komuś różnicę.
Czasem wystarczy krzywe
spojrzenie
Jako, że ktoś ciągle
poluje na nas i vice versa, to trup ściele się gęsto i tylko czasem w mieście
mamy odrobinę spokoju na uzupełnienie zapasów i szybką tequilę. Bo tak naprawdę
tutaj chodzi tylko o jedno, masową eksterminacje przeciwników. Szybka akcja,
strzały, przeładowania i zgony. Nasz lub ich, nie ma kompromisów. Tutaj
naprawdę trzeba być szybkim, bo na ogół ginie się po pierwszym trafieniu.
Jedynym utrudnieniem dla gracza jest to, że przed oddaniem każdego strzału
(lewy przycisk myszy) należy się przygotować (prawy przycisk myszy), w praktyce
trzeba je wcisnąć niemal jednocześnie. No chyba, że preferujemy dubeltówkę,
wtedy bez oporu możemy huknąć z dwóch rur, jednak dla mnie przeładowanie trwało
zbyt długo. Najchętniej więc sięgałem po rewolwery, a gdy po wykupieniu jednego
z ulepszeń mogłem korzystać jednocześnie z dwóch, stałem się istnym szatanem
zagłady. Oprócz dwóch wyżej wymienionych, będziemy mogli korzystać z
Winchestera, dynamitów, działka Gatlinga, łuku
a także broni białej takiej jak kilof, siekiera i szpadel. Jak dla mnie
mogłoby być tego więcej, szczególnie, że broni białych używa się tylko gdy gra
nas do tego zmusza i prawdę mówiąc były to najbardziej irytujące mnie
fragmenty. Jednocześnie możemy korzystać tylko z jednej broni z wyjątkiem noża,
która zawsze jest na podorędziu i służy do bezszelestnego zabijania
przeciwników przez zaskoczenie. Pojawia się pytanie po co, kiedy to my jesteśmy
najszybsi na całym dzikim zachodzie. Otóż może i tak, ale kul w bębenku może
okazać się za mało, gdy po głośnym wystrzale zlecą się wszyscy okoliczni
amatorzy skalpu. Dlatego przed rozpoczęciem strzelaniny, gdy jest to tylko
możliwe najlepiej jest pozbyć się przy pomocy noża tych stojących tyłem lub
beztrosko zalegających w łóżkach.
Heniu, daj długopis to
narysujemy sobie grę
Wizytówką i najbardziej
charakterystyczną cechą „12 is Better Than 6” jest ręcznie rysowana grafika.
Śmiem przypuszczać, że pierwsze szkice rodziły się wiele lat temu na ostatnich
stronach zeszytów podczas nudnych lekcji czy wykładów. Jak widać na screenach,
wszystko jest w odcieniach granatu, bieli i czerni, i tylko plamy z posoki są
jedynym ożywczym kolorem. Czasem problemem może stać się przeciwnik, który
zlewając się z otoczeniem, pakuje nam kule znienacka. Monotonię otoczenia ożywia za to soundtrack,
spinając grę w całość. Dynamiczny, zmienny, utrzymany w klimacie. Podczas
grania odnosi się wrażenie, że każdy kolejny podkład jest inny. Wydaje mi się,
że tego elementu nie mogli zrobić lepiej.
Pokaż mi swoje sombrero, a powiem Ci kim jesteś
Podsumowując „12 is
Better than 6” skłania mnie do ponownego zastanowienia się nad tym, czy
ocenianie przy pomocy punktów i skali ma jakikolwiek sens. Gra się w to dobrze,
na trzy krótsze wieczory, ale czy można
tego typu grze rzucić 8 lub 9. Moim zdaniem, w przypadku takich niezbyt
rozbudowanych produkcji indie lepiej sprawdza się opis gry, gdyż wystawienie
noty może być krzywdzące dla twórców lub mylne dla zainteresowanych kupnem.
Krótko mówiąc, jeśli chcesz sobie tylko postrzelać w nieco staroszkolnym stylu,
to ten tytuł jest dla ciebie, ale nie jest to gra z cyklu „must have”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz