Widząc grę o takim
tytule, z automatu zdajesz sobie sprawę, że żarty właśnie się skończyły i przyszedł
czas spłacić zaciągnięty u Mefistofelesa dług.
Wybieramy lokację (aktualnie
dostępne są trzy, mam nadzieję, że będzie więcej) i bohatera spośród takich
osobowości jak Death Goat, Death Witch, Death Granny, Death Kitty, Death Tank i
tylko ten ostatni różni się delikatnie od pozostałych w kwestii umiejętności (zaczyna
bez standardowej osłony, ale dzięki zamontowanym na przodzie kolcom może
rozjeżdżać przeciwników). Gdyby w Terminal Press pracował ktoś z polskim
paszportem, pewnie pojawiłby się Death Korwin, który do masakrowania nadaje się
przecież jak nikt inny.
Najważniejszą rzeczą jest
tak naprawdę wybór soundtracku. Ostre, metalowe brzmienia powodują, że jeszcze
bardziej wczuwamy się w klimat rzezi. Na ogół nie słucham tego typu muzyki, a ostatnia
gra, którą z takimi połączeniem kojarzę to Carmageddon i kawałki Iron Maiden. W
Death Goat to właśnie muzyka powoduje, że warto jej poświęcić trochę czasu. Nawet
jeśli na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się nieco nudne, to zaufajcie mi, że
jeżeli już raz zagramy, to ciężko jest się później powstrzymać przed ponownymi
próbami i uzyskaniem lepszego wyniku.
Bo to tak naprawdę jest celem
w tej grze. Oczywiście z każdą kolejną falą przeciwników jest więcej i są
bardziej wymagający, ale otrzymujemy też większą ilość punktów. Podczas zabawy
z wrogów wypadać będą specjalne bronie, które nam w tym pomogą. Nie ma tego za
wiele, ale pozostaje mieć nadzieję, że być może to się zmieni. Według mnie
balans pomiędzy poszczególnymi broniami jest trochę zachwiany, bo na przykład
broń jaką jest „niebieski laser”, w dalszym etapie gry jest bezużyteczna i zebranie jej może narobić
więcej straty niż pożytku. Kolejną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy jest to,
że gdy polegniemy i stracimy jedno z żyć, odradzamy się na środku planszy, a
gdy w pobliżu nie będzie żadnej wolnej mocy do podniesienia, to z góry możemy
spisać się na straty. Przeciwników będzie za dużo, a przy szóstej fali wrogowie
nic nie robią sobie ze standardowych obrażeń. W takiej sytuacji najlepiej
sprawdza się moc specjalna ukryta pod prawym przyciskiem, która pozwala
wyczyścić obszar z wrogów, ale możliwość jej użycia jest ograniczona i nie
zawsze będzie dostępna. Dlatego nawet jeśli przy pierwszej próbie utrzymamy się
żywi dość długo, to przy odrobinie pecha pozostałe dwie szanse stracimy w
mgnieniu oka.
Ostatnią rzeczą, która powinna być jak najszybciej zmieniona jest brak kursora
gry. Na tle wszystkiego, ten systemowy wygląda naprawdę źle. Muszę przyznać, że
ciężko się opowiada tekstem o grze jaką jest Death Goat, dlatego możliwe, że
więcej się dowiecie, oglądając fragment rozgrywki.
Grę do recenzji
udostępnił wydawca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz