sobota, 12 kwietnia 2014

Karty na stół - o Hearthstone słów kilka



Do Hearthstone zabierałem się niczym przysłowiowy pies za jeża. Ta zwłoka wynikała przede wszystkim z tego, że miałem pełną świadomość, czym to się może skończyć. No i niestety się nie myliłem, Blizzard znów wyrządził mi krzywdę. Zarwane nocki, podkrążone oczy i zaabsorbowane na wiele godzin szare komórki. Dobrze, że chociaż portfel zostawił w spokoju, ale chyba tylko dlatego, że nie jestem z tych narwanych. 

Od kilku dni przepadłem w uniwersum Warcrafta razem z panną Jainą Dumnar Proudmoore (szanujmy się!). Zaczęło się dość niewinnie, kilka treningowych potyczek, złożona na szybko talia, ot, taki przyjemny odmóżdżacz na chwilę wolnego czasu w ciągu dnia. Sprawy zaczęły się komplikować po rozegraniu kilku potyczek rankingowych, w których musiałem uznać wyższość przeciwników. Oznaczało to tylko jedno - trzeba pokombinować z talią. I tak oto metodą prób i błędów, udało mi się wygrywać  w bardziej stabilny sposób i podpiąć nieco wyżej w rankingu. 

Pojawia się tylko pytanie czy da się podskoczyć wyżej? Muszę przyznać, że dość konkretnie dała mi się we znaki linia oddzielająca free to play od pay to win. Niejednokrotnie zasypany zostałem kartami  najwyższej jakości przez graczy na zbliżonym poziomie. W takim wypadku nawet najlepsza taktyka nie pomoże, bo zwyczajnie nie jesteśmy w stanie opanować tego, co dzieje się na stole. Z drugiej strony śmiało można powiedzieć, że taki urok karcianek. Zarówno tych wirtualnych jak i realnych. Czołowi gracze, zawsze posiadają najdroższe karty. Coś za coś. 

Najbardziej do gustu przypadły mi walki na arenie, w których pojawia się element losowości przy wyborze bohatera i talii. W takiej walce możemy zweryfikować swoje rzeczywiste umiejętności. Niestety, udział w tym trybie jest płatny, dlatego jeżeli nie mamy ochoty uszczuplać naszego konta bankowego, to będziemy rzadkimi bywalcami areny. Oczywiście istnieje możliwość opłacenia wejścia za wirtualną walutę, ale nie jest tak łatwo uzbierać wymaganą kwotę. Szczególnie, gdy tak ogromna radość płynie z otwierania zakupionych pakietów. Większa jest chyba tylko wtedy, kiedy na rękę dojdzie nam karta, na którą czekamy, zmieniająca przebieg gry lub dająca zwycięstwo rzutem na taśmę.

Parafrazując Adasia Miauczyńskiego  Hearthstone: Heroes of Warcraft  jest kolejnym dowodem na to, że jak Blizzard zrobi grę, to nie ma chuja we wsi. Moje randewu z panną Proudmoore trwa dalej choć Rexxar coraz częściej wyciąga mnie na piwo.

2 komentarze:

  1. W Hearthstone gram od bety i faktycznie jest miodek. Teraz robia MOBA tez free to play, Heroes of the Storm, to tez sie szykuj:) Juz jest beta ale tylko na US. Z miesiac, dwa powinna by i na Europe. Czekam na Arthasa i czekam co naskrobiesz o tym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już czuję się zobowiązany. Najlepsi bohaterowie Blizzarda w jednej grze, nie ma opcji musi wyjść świetnie. Może nawet spotkamy się na polu bitwy.

      Usuń