poniedziałek, 5 maja 2014

Klimat idealny


Nie wiem, jak wam, ale mi do czerpania stuprocentowej przyjemności z dobrej gry potrzebny jest jeszcze klimat, stworzony wokół niej, na który składa się wiele czynników. I nie mówię tu o czymś na wzór odpalania skoków narciarskich w lipcu, bo już na samą myśl przechodzą mnie ciarki.

Zdecydowanie najgorszym wrogiem klimatu jest słońce. Oślepia, demotywuje, albo wzbudza poczucie winy, że taki ładny dzień, a tu człowiek nie pobiega, rowerem nie pojeździ, tylko gnije przed kompem. W takim przypadku trzeba się odgrodzić od świata – zaciągnąć rolety, zasłony, albo w wersji hard okna zabić deskami, pod drzwi podstawić stół, włożyć kaptur, ciemne okulary i dać rzeczywistości jasny sygnał – nie ma mnie dla świata.

Chyba wszyscy  najbardziej preferują  grę po zmroku. Ciemność, cisza, spokój. Chyba, że mieszka się w akademiku, w tym wypadku tylko ciemność. Ale i tak warunki korzystniejsze niż za dnia, co skutkuje tym, że od gry odrywa nas dopiero poranny budzik, ale przecież trzeba było poradzić sobie z ostatnim questem, bossem, levelem czy trasą. Tak, gracze jak seryjni mordercy najchętniej uaktywniają się po zmroku.

Kolejna rzecz, absolutnie konieczna do pełnej satysfakcji z grania to zapas niezdrowego jedzenia w zasięgu ręki. Teoretycznie po takiej ilość cukru i kofeiny jaką spożywa się w czasie gry, człowiek powinien nie żyć, więc to kolejny dowód na to jak wytrzymałą bestią jest gamer. U siebie zaobserwowałem zmianę charakterystyki pokarmu w zależności od gatunku gry. I tak oto - przy poważnych, rozległych rpg-ach niczym przy dobrej książce, rządzi gorąca herbata, którą spokojnie można popijać, zgłębiając się w kolejne tajemnice fabuły. We wszelkiej maści dynamicznych fps-ach czy hack’n slash-ach prym wiedzie browar i chipsy, czyli zestaw prawdziwego wojownika. Przy strategiach można pozwolić sobie spokojnie na pełny dwudaniowy posiłek plus deser, bo w sumie gdzie nam się spieszy? Inaczej sprawy wyglądają przy MMO czy Moba, w tym wypadku nie ma czasu na głupoty. Także polecam wszystkim, którzy chcą zrzucić kilka kilogramów.

Następnym czynnikiem budującym klimat jest deszcz. Stukające o parapet krople, dodają nastroju a niekiedy potrafią nawet wkomponować się w ścieżkę dźwiękową gry. Oczywiście musi być cicho. Na szczęście, ja mam już za sobą charakterystyczne „kładź się spać, bo jutro do szkoły!” Teraz już tylko od swojej drugiej połówki czasem słyszę, że jestem niepoważny, kiedy kończę grać nad ranem, ale w sumie, to nie wiem o co jej chodzi. I tutaj kolejny ważny aspekt, czyli spokój umysłu. Kiedy w głowie ciągle pali nam się diodka w stylu „praca” „sesja” „ważny sprawdzian” „nakarmić dzieci” ciężko odpłynąć i skupić się na grze.

Z osobistych drobnych fetyszy graniczących z nerwicą natręctw zauważyłem jeszcze, że drzwi do pokoju muszą być zamknięte, na biurku powinno leżeć coś do zabawy (coś jak piłeczka dr. House’a), w obrębie fotela niezależnie od pory roku, powinien znajdować się koc. Idealnie jest też, gdy mam tylko jedną faworyzowaną grę, kiedy jest ich więcej zaczyna się kombinowanie, skakanie z tytułu na tytuł aż w końcu kończy się na tak wszystkim dobrze znanym „nie mam w co grać”. Monogamia w tej kwestii jest więc wskazana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz