Wszystkie drogi prowadzą
do Rzymu. Droga jaką przyjdzie nam przebyć w Age of Gladiators jest długa i
wyboista, a wszystko ku chwale Cezara, uciesze tłumu i napełnieniu własnej
sakiewki. Mamy tu do czynienia z
symulatorem, więc jeśli ktoś liczy na siekanie wrogów trójzębem, to od razu
powiem, że nic z tych rzeczy. To gra dla ludzi, którzy każdą turę lubią
wycisnąć do ostatniej kropli. Otrzymany sok ambrozją nie jest, ale przyjemnie
jest sięgnąć po kolejną szklaneczkę.
Zaczynając od początku
W Age of Gladiators
wcielamy się w odpowiednik „managera” w biznesie walk gladiatorów. Do naszych
obowiązków będzie należeć rekrutacja i trening wojowników, zadbanie o warunki w „stajni”, zakup broni i pancerzy, a przede
wszystkim wystawianie swoich zawodników w pojedynkach, które są głównym źródłem
dochodu. Jednak, żeby wystarczająco klarownie przybliżyć wam „Wiek Gladiatorów”
musimy wrócić do początku, krok po kroku.
Zaczynamy od wybrania
profesji. Możemy wybierać spośród sześciu dostępnych, a każda z nich ma
znaczący wpływ na późniejszy przebieg rozgrywki. Kupiec zaczyna z dodatkowymi
zasobami Denarii, a były gladiator ma premie od zdobywanego podczas treningu
xp. Następnym krokiem jest zatrudnienie kadry asystentów. Skaut, doktor, kowal
i trener pomogą zwiększyć wydajność w naszej ekipie. Możemy zatrudnić więcej
niż jedną osobę na każde stanowisko, ale wiąże się to z dodatkowymi kosztami, a
z kasą w trakcie rozgrywki raczej ciężko. Co ciekawe, kadra szkoleniowa również
zdobywa poziomy, umiejętności i wyższą pensję. Następnym krokiem jest kupno
gladiatorów spośród tych znalezionych przez skauta. Oczywiście nie ma co szaleć
i brać wszystkich jak popadnie. Po pierwsze, są drodzy w utrzymaniu, po drugie,
słaby wojownik przyniesie więcej strat niż
pożytku.
Strenght, stamina, agility…
Przyjrzyjmy się teraz
bliżej konkretnej postaci. Sporo typowych dla RPG statystyk, specjalizacja
w danej broni i niestety dość skąpy
ekwipunek, na który składa się tylko broń i zbroja. Dla mnie to bardzo słaby
punkt. Ten element sprawia wrażenie zrobionego trochę od niechcenia.
Wystarczyło pokusić się chociażby o tarczę, której mogłyby używać postacie
walczące bronią jednoręczną. Oręż i pancerz podzielone są według bardzo
prowizorycznego schematu. Gladius to zawsze ten sam gladius, różniący się
jedynie zadawanymi obrażeniami, które spadają wraz z poziomem zużycia. Brakuje
mi takich elementów jak choćby możliwość wyposażenia w dwa miecze, krótko
mówiąc, większego pola manewru dla naszej pomysłowości.
Witaj Cezarze, idący na śmierć,
pozdrawiają cię
Z odpowiednio wyposażoną
postacią możemy stanąć do pierwszej walki. Nasz kalendarz podaje nam informacje
o nadchodzących turniejach i ich randze. Im wyższa ranga, tym mocniejsi
zawodnicy i wyższa nagroda. Kolejnym źródłem dochodu jest możliwość obstawiania
zwycięzcy. Kurs bukmacherski jest pierwszym wyznacznikiem szans na wygraną.
Stawiać możemy na siebie jak i na przeciwnika. Może wydawać się to nieco
nieetyczne, ale bywają sytuacje, gdy
porażka będzie nam na rękę. Sam proces przebiegania walki to kolejne
nieporozumienie. Trwają dość długo i przez większość czasu dostajemy komunikat
o pudle, także nici z emocjonujących zwrotów akcji itp. Na szczęście mamy
przycisk pominięcia, by po prostu uzyskać wynik, na który w trakcie walki i tak
nie mamy wpływu. Dla fanów cyferek dostępny jest raport o przebiegu
poszczególnych rund. Wydaje mi się, że przydatnych informacji z takiego raportu
nie wyczytałaby nawet Cyganka z rynku w Kazimierzu Dolnym.
Przegrana nie zawsze równa się śmierć
Niezależnie od wyniku
starcia, możemy zostać ranni. Taka postać przez pewną ilość tur ma znacznie
obniżone statystyki i nie na wiele się zdaje. Dlatego przyjdzie nam decydować,
co począć z rannym. Ponieść koszty i przywrócić do zdrowia? Zwrócić wolność? Wykonać egzekucję i zaoszczędzić kilka monet?
Chyba już nie pierwszy raz w tej recenzji brzmię jak psychopata. Zmierzam do
tego, że podczas gry trzeba zwracać uwagę, by zawsze mieć kilku naprawdę
dobrych ludzi pod ręką. Być gotowym na to, że śmierć lidera nie będzie
oznaczała dla nas końca zabawy.
Nie od razu Rzym zbudowano
Głównym celem wszystkich
lokacji jest zneutralizowanie konkurencyjnych ekip, poprzez wykluczenie ich z
biznesu. Z każdą kolejną wygraną nasza działalność się powiększa, a sakwa
napełnia. Nasza ranga i sława w świecie rosną, co przybliża nas do Rzymu.
Oczywiście z każdym kolejnym krokiem robi się znacznie ciężej. Nie ukrywam, że
póki co nie odniosłem jeszcze jakiegoś spektakularnego sukcesu, a największy
problem sprawia mi utrzymanie dodatniego stanu portfela. Dlatego jeśli chodzi o
długość zabawy, to jest ona nieograniczona i zależy tylko od tego, jak bardzo
przypadnie nam do gustu mechanika w Age of Gladiators i jak cierpliwie
potrafimy przyjąć porażkę.
Grę do recenzji udostępnił wydawca, dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz