Ilość gier osadzonych w
realiach dzikiego zachodu nie powala na kolana, a szkoda, bo temat jest na tyle
obszerny, że spokojnie można zbudować na jego podstawie ciekawą fabułę, niezależnie
od gatunku gry. Ekipa z CreativeForge Game poszła o krok dalej i do okrutnego,
przesiąkniętego brutalnością i niebezpieczeństwami świata, dla zachowania
równowagi dodała jeszcze więcej zła. I chociaż mnie kupili już samym
westernowym światem, to wplątanie mrocznej fantastyki sprawia, że łowcy głów z
całego świata powinni czym prędzej ruszyć w pościg za Hard West.
O 12:00 w samo… o północy
I choć do ideału Hard
West brakuje kilku długości dyliżansu, to jest to twór na tyle solidny, że
zaspokajając swoje nacjonalistyczne zapędy, możemy otwarcie powiedzieć skąd gra
pochodzi, bo któż o dzikim zachodzie wie
więcej niż Polacy?
Na fabułę składa się 8
połączonych ze sobą w różnym stopniu rozdziałów. Główna oś skupia się na
Warrenie i jego Ojcu, czyli zawodowych poszukiwaczach złota. Wiadomo więc, że kto
był w posiadaniu złota lub chociażby informacji o jego położeniu, ten czuł na
plecach oddech wynaturzonych bandytów skłonnych do najbardziej nikczemnych czynów.
I pomimo, że w dalszej części gry nie zabraknie wątków - miłości, zdrady i
zemsty, to wszystko przybiera oryginalniejszy i niesztampowy obrót, gdy dodamy
do tego demoniczne moce, interwencje boskie, szamańskie rytuały, wycieczki w
zaświaty i inne paranormalne zjawiska. Bez dwóch zdań koncepcja zestawienia ze
sobą tych dwóch, odmiennych środowisk jest najmocniejszą stroną Hard West. O
całej tej historii dowiemy się z ust narratora. Gra zwiera również sporo
niezłych opisów. Podczas rozgrywki przyjdzie nam podjąć też kilka decyzji,
które w niewielkim stopniu mogą wpłynąć na dalszą grę.
Najszybsza ręka na dzikim zachodzie
Sama rozgrywka podzielona
jest na dwie części. Pierwszy to poruszanie się po mapie świata, który jest
specyficzny dla danego rozdziału. W tej części dokonują się rzeczy takie jak
handel, uzupełnianie zapasów, drobne questy poboczne, dzięki którym możemy
zdobyć dodatkowy ekwipunek czy bonusy dla naszych postaci. Twórcy zadbali
jednak o swojego rodzaju różnorodność, nie można mówić tutaj o niczym, co
wgniata w fotel, ale a to pojawi się drobna zagadka, a to ukryty skarb, a i
okazja do powieszenia kilku kolejnych łotrów się znajdzie. Dzięki temu uzyskujemy
fajny balans pomiędzy pojedynkami, które są przecież daniem głównym. Niestety
gwiazdki Michelin przyznać za to nie można, bo w tych turowo-strategicznych
potyczkach są ubytki strategiczności. Jak to wygląda od kuchni? Pojedynki mogą
rozpocząć się w dwóch trybach. Standardowy, w którym zaczynamy od razu od walki
i drugi, w którym pozostajemy w ukryciu do czasu, gdy zaatakujemy lub
zostaniemy zauważeni. Niestety tryb numer dwa jest zupełnie niewymagający.
Przeciwnicy mają swój określony, bardzo wąski zasięg widzenia, do tego nie
poruszają się, więc omijanie ich sprowadza się do nudnego klikania, bo zajście
wrogowi za plecy nie jest żadnym wyczynem.
Przejdźmy teraz do tego,
co rewolwerowcy lubią najbardziej, czyli samej wymiany ognia. Motywem
przewodnim jest chowanie się za wszelkiego rodzaju zasłonami, które wpływają na
procentową szansę trafienia. Oprócz punktów akcji, które odpowiadają za ruch,
przeładowanie, atak i użycie zdolności specjalnych, za te ostatnie odpowiadają
też punkty fartu. Wysoka ilość punktów fartu pozwala nam uniknąć większej
ilości strzałów, jednak w raz z każdym unikiem tracimy ich określoną ilość. Natomiast,
gdy zostaniemy trafieni, ich liczba wzrośnie, co pozwoli nam na używanie potężnych
zdolności, będących w stanie wykończyć nawet kilku przeciwników jednocześnie.
Szczęk bębenka, zapach prochu, dym wystrzału
Sam arsenał podzielony
jest na bronie o trzech zasięgach - bliskim, średnim, dalekim. Poszczególne
modele różnią się pojemnością magazynku, obrażeniami, a niektóre pozwolą nam
oddać dwa strzały w jednej turze. Jak chwalą się twórcy, w grze możemy
spotkać 40 historycznych typów broni,
przy czym niektóre potrafią robić naprawdę dużo huku. Niestety w samej walce
brakuję bardziej zaawansowanych założeń taktycznych, jak chociażby możliwość
zastawienia zasadzki. Często też zdarzą się sytuacje, w których bardziej
opłacalnym będzie podejście przeciwnikowi pod nos, gdyż prosta matematyka
pozwoli nam wyliczyć, że on na wykończenie nas potrzebuje 3 tur 100% strzałów,
a my zaś tylko 2. Niestety nie występują trafienia krytyczne, co system obrażeń
czyni bardziej przewidywalnym. Sytuacje trochę ratują wyżej wymienione
umiejętności specjalne, które często powiązane są z demoniczną naturą. I tak za
sprawą kanibalizmu, będziemy mogli się wyleczyć, a dzięki złotemu strzałowi nasz
pocisk poleci prosto do celu, omijając każdą przeszkodę. Kolejnym minusem jest
zawodząca niekiedy sztuczna inteligencja, która robi z naszych przeciwników
łatwy cel. Spryciarze potrafią schować się tak, że będą bardzo szczelnie
odsłonięci od strony, z której nie było i nie ma żadnego zagrożenia, wypinając
pierś w stronę naszego sześciostrzałowca. Oprócz dwóch broni każda postać może
zabrać w bój dwa przedmioty jednorazowego użytku jak sprzęt leczący, stymulanty
statystyk lub bomby, a także jeden element wyposażenia dający bonus pasywny.
Samo przygotowanie się do bitwy jest dość schematyczne i niewymagające
głębszego główkowania. Zdaję sobie sprawę, że powyżej znalazło się kilka
minusów, ale żaden z nich nie przyćmiewa przyjemności płynącej z wpakowania
szybkiej serii w ukrytego za winklem jegomościa. A celny strzał ze strzelby na
mamuty wykonany przez całą długość lokacji ucieszy każdego fana… strzelb na
mamuty.
Dziki zachód nie może być piękny
Finalnie oprawa graficzna
nieco różni się od tej prezentowanej na pierwszych trailerach, ponieważ ekipa
CreativeForge Game zastosowała lekko komiksową szatę i wygląda to nieźle.
Trzeba pamiętać, że western to western i poszczególne lokacje oprócz samego
zaprojektowania budynków i przeszkód nie różnią się od siebie stylistyką. Mimo
wszystko nie zdarzyło się mi się odczuwać związanej z tym monotonii. Ścieżka
dźwiękowa wpisana w klimat potrafi utrzymać wrażenie dynamiki, zagrożenia czy
niepewności sytuacji. Na koniec jeszcze jeden techniczny minus, który dla
niektórych pewnie jest plusem. Rozchodzi się tutaj o możliwość zapisu, gdyż
jego brak oczywiście sprawia, że rozgrywka jest bardziej wymagająca, a
popełnienie nawet drobnego błędu może mieć śmiertelne skutki i według mnie jest
to w porządku. Problem pojawia się jednak, gdy przed samym przystąpieniem do
walki przemieszczaliśmy swoje postacie w czasochłonnym i nudnym trybie
podchodów lub gdy w przypadku jednej z misji musimy zginąć zanim rozpocznie się
kolejna walka, zgon w kolejnej powoduje powrót do pierwszej części, czyli
stratę czasu i nerwów na powtarzanie tych samych czynności. Mały, inteligentny,
nieagresywny autosave by się przydał, zaoszczędziłby ogrom niepotrzebnych
kliknięć.
Podsumowując:
Hard West to gra solidna,
która potrafi sprawić, że wskazówki zegarka będą poruszać się szybciej, a na
twarzy niejednokrotnie pojawi się szyderczy uśmiech. Biorąc pod uwagę, że gra
spotkała się z pozytywnym odbiorem, możemy po cichu liczyć na kontynuację,
oczywiście nieco bardziej rozbudowaną i pozbawioną wyżej wymienionych błędów.
Trzymam kciuki.
Moja ocena 7/10
+Unikatowy klimat
+Ciekawa fabuła
+Solidna, potrafiąca wciągnąć
--------
-Błędy sztucznej inteligencji
-Trochę więcej strategiczności
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz