poniedziałek, 23 listopada 2015

Hard West - Recenzja


Ilość gier osadzonych w realiach dzikiego zachodu nie powala na kolana, a szkoda, bo temat jest na tyle obszerny, że spokojnie można zbudować na jego podstawie ciekawą fabułę, niezależnie od gatunku gry. Ekipa z CreativeForge Game poszła o krok dalej i do okrutnego, przesiąkniętego brutalnością i niebezpieczeństwami świata, dla zachowania równowagi dodała jeszcze więcej zła. I chociaż mnie kupili już samym westernowym światem, to wplątanie mrocznej fantastyki sprawia, że łowcy głów z całego świata powinni czym prędzej ruszyć w pościg za Hard West.

O 12:00 w samo… o północy

I choć do ideału Hard West brakuje kilku długości dyliżansu, to jest to twór na tyle solidny, że zaspokajając swoje nacjonalistyczne zapędy, możemy otwarcie powiedzieć skąd gra pochodzi, bo  któż o dzikim zachodzie wie więcej niż Polacy?
Na fabułę składa się 8 połączonych ze sobą w różnym stopniu rozdziałów. Główna oś skupia się na Warrenie i jego Ojcu, czyli zawodowych poszukiwaczach złota. Wiadomo więc, że kto był w posiadaniu złota lub chociażby informacji o jego położeniu, ten czuł na plecach oddech wynaturzonych bandytów skłonnych do najbardziej nikczemnych czynów. I pomimo, że w dalszej części gry nie zabraknie wątków - miłości, zdrady i zemsty, to wszystko przybiera oryginalniejszy i niesztampowy obrót, gdy dodamy do tego demoniczne moce, interwencje boskie, szamańskie rytuały, wycieczki w zaświaty i inne paranormalne zjawiska. Bez dwóch zdań koncepcja zestawienia ze sobą tych dwóch, odmiennych środowisk jest najmocniejszą stroną Hard West. O całej tej historii dowiemy się z ust narratora. Gra zwiera również sporo niezłych opisów. Podczas rozgrywki przyjdzie nam podjąć też kilka decyzji, które w niewielkim stopniu mogą wpłynąć na dalszą grę.


Najszybsza ręka na dzikim zachodzie

Sama rozgrywka podzielona jest na dwie części. Pierwszy to poruszanie się po mapie świata, który jest specyficzny dla danego rozdziału. W tej części dokonują się rzeczy takie jak handel, uzupełnianie zapasów, drobne questy poboczne, dzięki którym możemy zdobyć dodatkowy ekwipunek czy bonusy dla naszych postaci. Twórcy zadbali jednak o swojego rodzaju różnorodność, nie można mówić tutaj o niczym, co wgniata w fotel, ale a to pojawi się drobna zagadka, a to ukryty skarb, a i okazja do powieszenia kilku kolejnych łotrów się znajdzie. Dzięki temu uzyskujemy fajny balans pomiędzy pojedynkami, które są przecież daniem głównym. Niestety gwiazdki Michelin przyznać za to nie można, bo w tych turowo-strategicznych potyczkach są ubytki strategiczności. Jak to wygląda od kuchni? Pojedynki mogą rozpocząć się w dwóch trybach. Standardowy, w którym zaczynamy od razu od walki i drugi, w którym pozostajemy w ukryciu do czasu, gdy zaatakujemy lub zostaniemy zauważeni. Niestety tryb numer dwa jest zupełnie niewymagający. Przeciwnicy mają swój określony, bardzo wąski zasięg widzenia, do tego nie poruszają się, więc omijanie ich sprowadza się do nudnego klikania, bo zajście wrogowi za plecy nie jest żadnym wyczynem.


Przejdźmy teraz do tego, co rewolwerowcy lubią najbardziej, czyli samej wymiany ognia. Motywem przewodnim jest chowanie się za wszelkiego rodzaju zasłonami, które wpływają na procentową szansę trafienia. Oprócz punktów akcji, które odpowiadają za ruch, przeładowanie, atak i użycie zdolności specjalnych, za te ostatnie odpowiadają też punkty fartu. Wysoka ilość punktów fartu pozwala nam uniknąć większej ilości strzałów, jednak w raz z każdym unikiem tracimy ich określoną ilość. Natomiast, gdy zostaniemy trafieni, ich liczba wzrośnie, co pozwoli nam na używanie potężnych zdolności, będących w stanie wykończyć nawet kilku przeciwników jednocześnie.


Szczęk bębenka, zapach prochu, dym wystrzału

Sam arsenał podzielony jest na bronie o trzech zasięgach - bliskim, średnim, dalekim. Poszczególne modele różnią się pojemnością magazynku, obrażeniami, a niektóre pozwolą nam oddać dwa strzały w jednej turze. Jak chwalą się twórcy, w grze możemy spotkać  40 historycznych typów broni, przy czym niektóre potrafią robić naprawdę dużo huku. Niestety w samej walce brakuję bardziej zaawansowanych założeń taktycznych, jak chociażby możliwość zastawienia zasadzki. Często też zdarzą się sytuacje, w których bardziej opłacalnym będzie podejście przeciwnikowi pod nos, gdyż prosta matematyka pozwoli nam wyliczyć, że on na wykończenie nas potrzebuje 3 tur 100% strzałów, a my zaś tylko 2. Niestety nie występują trafienia krytyczne, co system obrażeń czyni bardziej przewidywalnym. Sytuacje trochę ratują wyżej wymienione umiejętności specjalne, które często powiązane są z demoniczną naturą. I tak za sprawą kanibalizmu, będziemy mogli się wyleczyć, a dzięki złotemu strzałowi nasz pocisk poleci prosto do celu, omijając każdą przeszkodę. Kolejnym minusem jest zawodząca niekiedy sztuczna inteligencja, która robi z naszych przeciwników łatwy cel. Spryciarze potrafią schować się tak, że będą bardzo szczelnie odsłonięci od strony, z której nie było i nie ma żadnego zagrożenia, wypinając pierś w stronę naszego sześciostrzałowca. Oprócz dwóch broni każda postać może zabrać w bój dwa przedmioty jednorazowego użytku jak sprzęt leczący, stymulanty statystyk lub bomby, a także jeden element wyposażenia dający bonus pasywny. Samo przygotowanie się do bitwy jest dość schematyczne i niewymagające głębszego główkowania. Zdaję sobie sprawę, że powyżej znalazło się kilka minusów, ale żaden z nich nie przyćmiewa przyjemności płynącej z wpakowania szybkiej serii w ukrytego za winklem jegomościa. A celny strzał ze strzelby na mamuty wykonany przez całą długość lokacji ucieszy każdego fana… strzelb na mamuty.


Dziki zachód nie może być piękny

Finalnie oprawa graficzna nieco różni się od tej prezentowanej na pierwszych trailerach, ponieważ ekipa CreativeForge Game zastosowała lekko komiksową szatę i wygląda to nieźle. Trzeba pamiętać, że western to western i poszczególne lokacje oprócz samego zaprojektowania budynków i przeszkód nie różnią się od siebie stylistyką. Mimo wszystko nie zdarzyło się mi się odczuwać związanej z tym monotonii. Ścieżka dźwiękowa wpisana w klimat potrafi utrzymać wrażenie dynamiki, zagrożenia czy niepewności sytuacji. Na koniec jeszcze jeden techniczny minus, który dla niektórych pewnie jest plusem. Rozchodzi się tutaj o możliwość zapisu, gdyż jego brak oczywiście sprawia, że rozgrywka jest bardziej wymagająca, a popełnienie nawet drobnego błędu może mieć śmiertelne skutki i według mnie jest to w porządku. Problem pojawia się jednak, gdy przed samym przystąpieniem do walki przemieszczaliśmy swoje postacie w czasochłonnym i nudnym trybie podchodów lub gdy w przypadku jednej z misji musimy zginąć zanim rozpocznie się kolejna walka, zgon w kolejnej powoduje powrót do pierwszej części, czyli stratę czasu i nerwów na powtarzanie tych samych czynności. Mały, inteligentny, nieagresywny autosave by się przydał, zaoszczędziłby ogrom niepotrzebnych kliknięć.


Podsumowując:

Hard West to gra solidna, która potrafi sprawić, że wskazówki zegarka będą poruszać się szybciej, a na twarzy niejednokrotnie pojawi się szyderczy uśmiech. Biorąc pod uwagę, że gra spotkała się z pozytywnym odbiorem, możemy po cichu liczyć na kontynuację, oczywiście nieco bardziej rozbudowaną i pozbawioną wyżej wymienionych błędów. Trzymam kciuki.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                   Moja ocena 7/10
+Unikatowy klimat                        
+Ciekawa fabuła

+Solidna, potrafiąca wciągnąć
--------

-Błędy sztucznej inteligencji
-Trochę więcej strategiczności


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz